O tym wydarzeniu mówiono już zimą ubiegłego roku. Prapremiera „Miasto 44” w ramach obchodów 70-roznicy wybuchu Powstania Warszawskiego została zaplanowana na koniec lipca na Stadionie Narodowym. Wszystko poszło zgodnie z planem, bo 31 lipca po czerwonym dywanie przeszli twórcy filmu, w tym reżyser Jan Komasa, dygnitarze i politycy, w tym Prezydent RP oraz najważniejsi goście wieczoru: powstańcy warszawcy.
Wydarzenie kulturalne, niezwykłe z kilku powodów, bo nie każdej premierze towarzyszy publiczność w liczbie 10 tys. Niezwykłe także z powodu obecności kombatantów, którzy na obchody zjechali do Warszawy z całego świata. Wśród zgromadzonych można było odnaleźć przedstawicieli władz państwowych, polityków oraz gwiazdy polskiego kina. Honorowy patronat nad filmem objął Prezydent Rzeczpospolitej. Całą uroczystość prowadził Marek Konrad, który powitał wszystkich zgromadzonych i przedstawił szerokiej widowni twórców produkcji. Stadion Narodowy stanął na wysokości zadania, wielkoformatowy ekran był odpowiednio przygotowany (podobno sprowadzany z USA, stelaż który go utrzymywał ważył 1 tonę, a powierzchnia przeznaczona do oglądania mierzyła 51m na 20m), dźwięk dobrze zoptymalizowany. Film oglądało się bardzo komfortowo.
Na oficjalnym fanpage Miasto 44 czytamy:
Miasto 44 nie będzie filmem historycznym, ani dokumentem o przebiegu Powstania Warszawskiego. Mimo że rozgrywa się w walczącym mieście, opowiada historię ludzi, a nie oddziałów czy barykad. „Miasto 44” nie będzie argumentem w powstańczej dyskusji. Film ma przekazywać emocje, a nie ważyć racje, czy odsłaniać kulisy decyzji sprzed 70 lat. „Miasto 44” nie będzie pomnikiem. Nie chcemy składać hołdu.
„Miłość w czasach apokalipsy” to główne hasło produkcji, które mogliśmy oglądać na billboardach i plakatach. I faktycznie twórcy pokazali skomplikowane uczucie, które łączyło głównego bohatera z dwiema dziewczynami, które były jego przyjaciółkami, ale także towarzyszkami boju. Piszę, że te uczucia były skomplikowane, bo niektóre decyzje Stefana mogły dziwić. Bo tak w ostatecznym rozrachunku ten film nie był o miłości, sama nie wiem dlaczego twórcy – albo pr uparli się na takie motto i hasło przewodnie. Mi osobiście sceny erotyczne czy nawet o takim zabarwieniu miłosnym nieco dokuczały – ale nie dlatego, że nie wyobrażam sobie takich momentów, gdy za oknem kule świstają. Chodzi o tą konwencję tęczowych promieni, zwolnionego kadru na moment pocałunku czy wplecienia czegoś takiego magicznego w te sceny. Nie pasowało mi to i się nie podobało.
Zdjęcia kręcono m.in. w Łodzi i w Warszawie (Praga), gdzie powstała wspaniała scenografia, którą użyczono także do wyprodukowania kolejnej serii popularnego serialu „Czas honoru”. Wcześniej nie posiadano odpowiedniego budżetu, teraz opowiedzenie historii Powstania Warszawskiego okazało się możliwe. Na miejsce zdjęć zwieziono ponad 5 tysięcy ton gruzu, które udawały zrujnowane kamienice. Efekt był naprawdę porażający. Nad efektami specjalnymi pracował hollywoodzki specjalista Richard Bain, który wcześniej współpracował z takimi wizjonerami kina, jak Christopher Nolan, Peter Jackson oraz Terry Gilliam. Konsultował w tej kwestii takie produkcje jak: „Casino Royale”, „Incepcja”, „King Kong” i „Nędznicy”.
Główne role przypadły Józefowi Pawłowskiemu, Zofii Wichłacz, Annie Próchniak, Antoniemu Królikowskiemu, Filipowi Gurłaczowi. W produkcji zobaczymy równiez Karolinę Staniec, Tomasza Schuchardta czy Michała Żurawskiego. Każdy z aktorów brał udział w przeszkoleniu wojskowym oraz kaskaderskim. Wiele scen wymagało dodatkowych szkoleń, ale już taki urok pracy aktora, by ciągle dowiadywał się nowych rzeczy. Tylko wtedy będzie mógł najlepiej oddać charakter sceny. Młodzi aktorzy spotykali się także z powstańcami i od nich dowiadywali się wielu rzeczy.
Gra aktorska Anny Próchniak była dla mnie najbardziej wiarygodna. Nie mogłam oderwać od niej oczu i wierzyłam we wszystko co wypowiedziała lub pokazała gestem. Kama, którą odgrywała była zdecydowana, odważna, bohaterska. Taka jak Warszawa.
Koszt produkcji oszacowano na ok. 25 mln złotów – rekordowy na skalę Polski, ale to naprawdę widać. W scenografii, rozmachu efektów specjalnych, muzyce. Miasto 44 jest dopracowane i ogląda się jednym tchem, a to co się dzieje z człowiekiem podczas seansu jest nie do opowiedzenia. Takiego huraganu emocji nie miałam dawno, od wzruszeń, po zdziwienie, potem fala uznania i podziwu, następnie żal, że tak się to skończyło, potem na nowo gniew i współczucie. Poważnie, polecam wybrać się każdemu. Jeżeli nie z powodu obchodów Powstania i chęci poczucia jedności z tymi młodymi bohaterami, to z powodu bardzo dobrze zrobionego filmu fabularnego, który poza wydźwiękiem historyczny jest po prostu bardzo dobrą produkcją. Mówią, że iście „amerykańską”.
Film będzie do obejrzenia w polskich kinach od 19 września. Poniżej oficjalny trailer:
4 komentarze
widziałam ostatnio reklamę zapowiadającą ten film i właśnie zastanawiałam się, na ile miłosc pasuje do takiego stanu rzeczy. choć film wydaje się warty uwagi, a Twoja rcenzja z pewnością zachęcająca 🙂
Jak najbardziej film warty uwagi i zachęcam do obejrzenia. Jestem ciekawa Waszych opinii.
Skoro to tak duża produkcja pewnikiem wytypują go jako naszego kandydata do Oscara. Od kilku lat wysyłają wyłącznie filmy historyczne.
Nina, bardzo ciekawie to wszystko opisałaś. Nie chciałam kompletnie iść na ten film. po prostu za bardzo się wzruszam i za dużo emocji mnie to kosztuje. Chcę czasami sobie takich wzruszeń oszczędzić. Temat wojny, Powstania jest właśnie tematem, który staram się omijać. Dla swojego dobra.
Ale wracając do Twojego opisu: tak to ciekawie przedstawiłaś, że zaczęłam się zastanawiać, że może jednak warto iść. Pomyślę nad tym 🙂