Film na niedzielę – Nie jesteś sobą, Chemia, Ugotowany, Solace, W głowie się nie mieści

2

Nie wiem, czy wiecie, ale najnowszy sezon House of Cards jest już do obejrzenia. Jestem wielką fanką tego serialu, więc część mojej niedzieli upłynie pod znakiem białego domu i Franca. Mam jednak dla Was kilka filmów do polecenia, gdybyście nie mieli ochoty na seriale, a coś bardziej zwartego i z zamkniętą fabułą.

BTW nie uważacie, że reklama Renaulta z Kevinem Spaceyem jest bardzo fajnie zrobiona? Niby nic wielkiego, ot starszy gość prowadzi auto, ale jednak tak się fajnie wpisuje w klimat serialu – ach po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że spoty reklamowe samochodów są dla mnie dużo bardziej znośne niż inne reklamówki. Może kiedyś popełnię wpis na temat moich ulubionych reklam tv, bo mam kilka przemyśleń na ten temat. Chcielibyście coś takiego?

Przechodząc do rzeczy, czyli tytułowej listy filmów godnych zobaczenia, to panuje tu całkowity chaos. Nie było klucza wyboru, ot po prostu oglądałam to co się napatoczyło. Z tej całej zbieraniny postanowiłam wybrać złotą piątkę filmów, które idealnie dopełnią Waszego niedzielnego popołudnia, albo poranka – tak to sobie wymyśliłam, że każda propozycja zostanie przypisana do konkretnej pory w ciągu dnia.

W głowie się nie mieści – coś dobrego na poranek

w głowie się nie mieści
Ocena na filmwebie: 7,9
Moja ocena w skali 1 do 6: 4,5

Ten film parę dni temu dostał Oscara za najlepszy długometrażowy film animowany. Miał te nominację za najlepszy scenariusz oryginalny i faktycznie tego mu odmówić nie można. To nie jest zwykła bajka, nie ma wilka i kapturka, nie ma księżniczki i rycerza, nie ma tego wszystkiego do czego filmy rysunkowe nas przyzwyczaiły. Mówi o życiu pewnej dziewczynki i kierującymi nią emocjach. Każda z nich jest nazwana, każda gra pierwsze skrzypce w pewnym momencie. Oglądałam z zaciekawieniem i zastanawiałam się, czy maluchy to zrozumieją, czy pojmą, że np. potrzebujemy smutku lub strachu w codziennym życiu. Lenka powiedziała podczas oglądania, że dzisiejsze bajki są bardziej dla dorosłych i faktycznie, ciężko mi się z nią nie zgodzić. Z drugiej jednak strony może nie doceniamy naszych pociech? Moja siostrzenica oglądając ze mną tę opowieść na samym końcu się przytuliła i wyznała, że po pierwszym razie płakała na zakończeniu. Hm daje do myślenia, prawda? Mała ma 6 lat.
Myślę, że to fajna rzecz do obejrzenia przy późnym śniadaniu, zrelaksuje, rozbawi i momentami zatrwoży. Warto zobaczyć!

A na obiad Ugotowany

ugotowany
Ocena na filmwebie: 6,6
Moja ocena w skali 1 do 6: 4

Uwielbiam filmy z kuchnią w tle. Nie tylko dlatego, że sama lubię spędzać tam czas, ale zawsze można się czegoś nauczyć i popatrzeć na ładnie zrobiony talerz. Kiedyś bardzo chwaliłam Wam film „Podróż na sto stóp” – moja recenzja – i teraz też postanowiłam Wam zarekomendować tę pozycję. Skusiłam się na to, mimo, że ocen na filmwebie jest bliska skrajnej, po której nie decyduje się na obejrzenie tytułu (magiczne liczba 6). Ciekawostką jest, że zamiast Bradleya Coopera miał zagrać Keanu Reeves. Osobiście bardziej lubię tego pierwszego (tak tak, za rolę w Kacu w Las Vegas 🙂 ) więc dla mnie ta zmiana wyszła na plus. Końcówka troszkę taka do przewidzenia, ale przecież od razu wiadomo, że takie historie muszą się skończyć dobrze. Więc zapraszam do oglądania bez stresu, czysta przyjemność.

Inne pozycję z gotowaniem na pierwszym planie to: Życie od kuchni, Ratatuj, Jedz módl się i kochaj, Czekolada.
Hm czy pominęłam jakiś fajny tytuł? Jeżeli coś Wam się nasuwa, to podrzućcie proszę!

Popołudniu warto obejrzeć coś z refleksją więc polecam Nie jesteś sobą lub Chemię

chemia
Ocena na filmwebie: 6,3
Moja ocena w skali 1 do 6: 5

Takie scenariusze pisze życie i fabuła tego filmu też jest oparta na prawdziwych wydarzeniach. Główna bohaterka dowiaduje się, że jest poważnie chora – ma raka piersi. Nie chce jednak poddawać się badaniom i leczeniu, zastanawia się nad swoją tożsamością, rozmyśla dużo o kobiecości. W między czasie spotyka Benka i bieg wydarzeń zaczyna się zmieniać. Smutna historia dwójki zagubionych ludzi, różne emocje mną targały podczas oglądania, dlatego moja ocena jest dosyć wysoka. Wielki plus za muzykę – ej uwierzycie, że przez długi czas nie sprawdzając artysty słuchałam sobie tej ścieżki nie wiedząc, że to soundtrack i nawet błędnie myśląc, że to Mela Koteluk? Oj tak, wielka pomyłka z mojej strony, mój Darek mnie naprostował.

nie jesteś sobą
Ocena na filmwebie: 7,6
Moja ocena w skali 1 do 6: 5,5

Można powiedzieć, że staroć, bo premiera była w 2014 roku. Amerykańska opowieść o pianistce, która zachorowała na stwardnienie zanikowe boczne. Świetna rola Hilary Swanka! Ogląda się jednym tchem, mimo, że 3 razy zdarzyło mi się mieć świeczki w oczach i raz korzystałam z chusteczek na poważnie. Dużo można się dowiedzieć o sile przyjaźni, poświęceniu i walce z chorobą pomimo wszystko.

Nie wiem co mnie wzięło na takie smutne filmy, widocznie zimowa aura sprzyja takim seansom. Obejrzyjcie to, warto!

A na sam koniec dnia Solace – dobry thriller przed snem nie jest zły

solace
Ocena na filmwebie: 6,7
Moja ocena w skali 1 do 6: 4,5

Anthony Hopkins to jeden z tych aktorów, do których mam słabość i chce widzieć wszystko do czego przyłożyli mały palec u ręki. Nie mogłam zlekceważyć jego najnowszej produkcji, w której partnerował mu Colin Farrell. Obu panów oceniam pozytywnie, jednak to do staruszka mam większy sentyment.

Film nie uniknie porównań do „Siedem”, fani dobrego thrillera nie będą zawiedzeni. Jest historia seryjnego mordercy, są pozostawiane dziwne poszlaki, jest początkująca Pani policjant i mistrz – człowiek, który nie jedną zagadkę już w życiu rozwiązał. Trochę sztampowo wiem, ale warto zaufać reżyserowi. Film jest fajnie nakręcony, nie brakuję zwrotów akcji i 1,40 godz. mija jak z bicza strzelił.
To jak? Coś z tego wybierzecie na dzisiejszy seansik?

Przy okazji chciałabym nadmienić, że moje zobowiązanie przed samą sobą do przeczytania 25 książek w 2016 roku idzie bardzo dobrze i na koncie mam już 6 zrobionych lektur. 7 jest w trakcie i serio nie wiem co mnie podkusiło żeby to było 50 twarzy Greya, II część. Czyta się szybko, ale z każdą stroną myślę – wtf? I tłumaczę sobie, że po prostu chce się zapoznać z gatunkiem.

Zapisałam się na angielski w pracy. Przyda mi się nieco ogłady, mam z resztą wrażenie, że lingwistycznie cofnęłam się do gimnazjum, więc odrobina kontaktu mi się przyda. Poza tym zawsze to pretekst do zaopatrzenia się w zeszycik itd. Już z resztą to poczyniłam. Pokazać?

Do przeczytania! Szykuję fajny wpisik na Dzień Kobiet 🙂 #jaramsie

Share.

2 komentarze

Leave A Reply