The Body Shop Ginger Sparkle – recenzja

2

Są takie prezenty, które od razy przypadają nam do gustu. Oczywiście każdy z nas życzy sobie by każdy upominek darowany innej osobie podobał się jej, spełniał wszystkie oczekiwania i był miłym wspomnieniem. W swoim życiu miałam niezwykłe szczęście, bo nietrafione podarunki mnie po prostu omijały. Tak było i tym razem 🙂

Jest w mojej rodzinie taka wieloletnia już tradycja, że na półtorej miesiąca przed wigilią każdy losuję jedną karteczkę z imieniem osoby, której będzie kupował prezent świąteczny. Jest nas tak dużo, że takie rozwiązanie wydawało się rozsądne i jednocześnie zostawiało tę przyjemną część oczekiwania na prezent. Wiele razy przysięgaliśmy, że wszystkie losy będą utajnione, że nikt się nie dowie „kto kogo ma”, ech póki co nikt nie przestrzega tych zapewnień, ale przez to jest wesoło i ciekawie. Te różne podchody by coś komuś podpowiedzieć, by jakoś przemycić swoją wish listę. Bardzo lubię ten grudniowy czas, choć przyznam szczerze, że osobiście lubię załatwić sprawy prezentowe już w listopadzie.

Jednym z moich ulubionych prezentów, które dostałam w zeszłym roku był cudowny zestaw z The Body Shop Ginger Sparkle 🙂 Całość opakowana w piękną metalową puszkę z ciasteczkiem imbirkiem na wieczku od razu przypadła mi do gustu, nie tylko pięknie pachnie, ale czułam, że zostanę na dłużej z kosmetykami jednej z moich ulubionych firm. Tak prezentowała się puszka i zawartość.
the body shop

The Body Shop Ginger Sparkle

W skład zestawu wchodził żel pod prysznic, masełko do ciała oraz scrub w tubce. Opowiem pokrótce o każdym z tych produktów. Mam nadzieję, że któryś z nich was zainteresuję 🙂

Masełko do ciała Ginger Sparkle to mój absolutny faworyt. Idealna konsystencja i cuda, które wyprawia na skórze to coś co wynosi go do top 3 ulubionych balsamów do ciała. Szybko się wchłania i nie zostawia tłustego filmu, opakowanie zawiera niestety tylko 50 ml więc rezerwuję go na ręce, dekolt i szyję. Lubię w zimowej aurze być otulona tym zapachem. Na początku przypomina mi on wesołe nuty coca coli, ale potem zmienia się w imbirkowy i nieco korzenny aromat, który jest stworzony na chłodne noce i poranki. Pachnie długo, ale nienachalnie. Skóra posmarowana tym specyfikiem jest miękka i sprężysta. Tak, zdecydowania seria masełek z The Body Shop to moja ulubiona linia.
masło do ciała the body shop
Żel pod prysznic Ginger Sparkle to specyfik do kąpieli o kolorze płynnego miodu, bardzo wydajny i cudownie się pieniący. Pojemniczek zawiera standardową ilość podobnych produktów, czyli 250 ml, ale wydaje mi się że zużywa się znacznie wolniej. Nie trzeba go wiele by całą łazienkę ubrać w ten piękny, zimowy zapach, a przy tym wydziela tyle piany, że ho ho i jeszcze trochę. Nie zauważyłam żadnych połyskliwych drobinek na ciele, mimo że w buteleczce co nie co tam błyszczy. Dobrze myje, jest wydajny, opakowanie jest ascetyczne, ale przez to też piękne. Same plusy. Dodatkową rekomendacją jest regularne podbieranie mi go przez moją siostrę Lenkę 🙂

Scrub do ciała Ginger Sparkle to trzeci kosmetyk z imbirkowego zestawu. Również przypadł mi do gustu, bo jego granulat jest lekko ścierający, więc praktycznie można go używać na zmianę z żelem. Tutaj jest więcej błyszczących drobinek, ale zupełnie nie przeszkadzają. Nie są nachalne, za to ładnie usuwają martwy naskórek i zostawiają miłą poświatę na skórze. Wygładzone, miękkie i elastyczne – tak mogłabym opisać w skrócie efekty których możemy się spodziewać po przejechaniu ręką po naszym ciele. Skóra pachnie delikatnie, kąpiel z tym produktem to taki mały rytuał dla samej siebie, bo to naprawdę kosmetyki godne polecenia. Acha scrub zawierał 75 ml produktu.
the body shop zestaw świąteczny
Przejrzyjcie jeszcze raz zdjęcia, czy nie śmieje się Wam buzia na widok takiej brązowej puszki z taką zawartością? Ja uwielbiam takie produkty zimą i przez najbliższy czas będę się nimi cieszyć ze zdwojoną siłą. W zasadzie już za godzinkę… hehe Mam jeszcze troszkę w buteleczkach więc dobra moja. Jestem tylko ciekawa co w tym roku The Body Shop przygotowało dla swoich klientów, bo szczerze mówiąc się zgapiłam. Wiecie co było tematem przewodnim? Jeżeli tak to dajcie znać.

Ostatecznie oceniam imbirkowy zestawik na 5+. Pół oceny odejmuję za małą pojemność masełka, które uwielbiam. Tak z czystej złości, że już niedługo nie będę go miała, a jednak kocham produkt czystym sercem. Z racji że była to seria limitowana na próżno mi go pewnie szukać, ale dobra wiadomość jest taka, że sezonowe linie The Body Shop są tak samo warte naszej uwagi jak pełnowymiarowe produkty ze stałej oferty.
GINGER SPARKLE

Jakie są Wasze ulubione produkty do pielęgnacji ciała? Chętnie spróbuję czegoś polecanego!

Share.

2 komentarze

  1. Puszka w kształcie pana ciastka jest przegenialnym pomysłem 😛
    Kiedyś byłam zakochana w kosmetykach bodyshop, nie wiem czy na tyle zmieniła się moja skóra, czy same produkty się pogorszyły, ale uważam że nie są warte swojej ceny 😛

    • Nina Wiśniewska on

      Julka, ja z tbs mam inny kłopot… nie potrafię wybrać zapachu, tak mi się tam podoba 😀

Leave A Reply